Obiecałem wczoraj wiec dotrzymam obietnicy. Napiszę wspomnienia i spostrzeżenia o milionie błędów popełnionych na początku mojej historii z bieganiem. Z pewnością będę miał się z czego pośmiać ponieważ patrząc na ścianę z medalami ciężko mi dopatrzeć się medalu , w walce o który nie popełniłem pomyłki. Człowiek się uczy na błędach i skoro częściowo w sezonie 2016 udało mi się je wyeliminować to liczę, że w przyszłym roku od sporej części z nich się uwolnię. Na początek pierwsze 5 biegów. (Sulechów, Zielona Góra, Niesulice, Lubrza, Poznań )
1.) 20.06.2015 I Sulechowska Dziesiątka.
[modula id=”4331″]
Ach ten Sulechów Pierwszy start już po 2 miesiącach biegania. Największy sentyment, najwięcej błędów (więcej ich niż prawidłowo wykonanych rzeczy) lecz mimo to miłe wspomnienia. Mawiają „że człowiek uczy się na błędach” lecz patrząc z perspektywy czasu, od niektórych popełnionych w Sulechowie wciąż nie zdołałem sie uwolnić .
Pierwszym błędem był zjedzony przed biegiem dodany do pakietu startowego żel energetyczny. Po co ? Z resztą wtedy sobie nie zdawałem sprawy, że to i tak sił mi nie doda. Postanowiłem wystartować razem z czołówką, jakoś nie myśląc zbytnio o tym, że ich forma w porównaniu z moją to zupełnie inna bajka. Dla mnie trzymanie w tamtym czasie 5:10 min/km to wyczyn- a najlepsi biegają sporo poniżej 4 min/km [więc gdzie ja do nich ? ]. Wystartowaliśmy a ja bezskutecznie próbowałem dotrzymać tempa – jakoś nie przyszło mi do głowy, że to nie ja biegnę wyjątkowo wolno lecz inni biegają szybciej dużo szybciej , więc jak łatwo się domyślić szybko mi zabrakło „pary„. Trasa Biegu to były 4 okrążenia po 2.5 km – trochę na zasadzie Biegu Bachusa, niektórzy uważali to za bieganie niczym chomik w kółko lecz dla mnie bardziej się liczył „pierwszy start i blaszka„.
Wracając do biegu, powiem tyle, że po 2 okrążeniu miałem z powodu spowodowanej żelem ochotę wielką ochotę zejść z trasy ale nie odpuściłem: bo przecież to wstyd ( głupie podejście ponieważ wstydem jest siedzenie na tyłku). Kończąc trzecie okrążenie, widząc wciąż „dublujących” mnie zawodników, cierpiący z powodu kolki wycieńczenia i miliona innych dolegliwości wyświetlałem sobie w głowie tylko jeden obrazek z internetu, na którym starałem się skupić. Był on tak podpisany” Biegacz to nie ten co biega, biegacz to ten co nie ustaje w walce” Hasło idealnie dopasowane do moich potrzeb w tej chwili.
Dobiegłem i padłem na trawiastej płycie boiska OSiR-a w Sulechowie odpowiadając w myślach na prośbę „proszę oddać chipa ” – sam se go zdejmij bo ja nie mam siły .
Po otrzymaniu pamiątkowego medalu – wtedy był dla mnie czymś wyjątkowym a teraz to najbrzydszy medal na ścianie, otrzymałem SMS-a z czasem 51:01 ! Pierwsze zawody i prawie złamane 51 minut ? Wtedy to był wyczyn teraz biegam po 9 min szybciej ale przecież w tym wpisie chodzi o początki.
2.) 28.06.2015 V Cross Zielonogórski Parszywa 12
Parszywa dwunastkę nazwałbym biegiem o udowodnienie kilku osobom (oczywiście również sobie) które we mnie nie wierzyły, że go ukończę .Chociaż racja, bywało na podbiegach ciężko, ale do wysokiej formy dochodzi się drobnymi kroczkami.
Atmosfera biegu cudowna, latający dron który kręcił z nieba, muzyka itd. W porównaniu z Sulechowem dużo lepsza organizacja. Ekscytujący był sam widok koszulek innych zawodników: ” Bieg Rzeźnika, Maraton Warszawski, Ultramaraton Beskidzka na Raty” itd- a ja wśród takich chartów.To była magia sama w sobie. Tym razem nie popełniłem już błędu „szybkiego startu” nie nafaszerowałem się też niepotrzebnie żelami energetycznymi. Zabrałem tylko 3 żele na drogę ponieważ planowałem 5 km ,7 km ,11 km, wiem, wiem bezsensowne momenty ich spożywania , w szczególności ten ostatni. Po co brać żel niecałe 6 minut przed końcem biegu? Wtedy sobie nie zdawałem, sprawy że to głupota. Podczas całego pokonywania trasy nie miałem jakiś większych problemów (nie wliczając odcisków na stopach spowodowanych małym kamyczkiem w bucie i cudem unikniętym zderzeniem z zawodniczką przed metą).
Tym razem medal był już dużo ładniejszy. czas końcowy 1:15 godz z sekundami. Patrząc na profil trasy , dystans i formę to nie jest tak źle, oczywiście teraz uzyskując taki czas bym się załamał, ale jak wtedy na drugi w życiu start to nie było najgorzej.
3.) 11.07.2015 Niesulicka Piątka 2015
Bieg z przygodami i to dosłownie. Niesulicka Piątka która ma 5.800 km. Czy popełniłem błędy ? Sam nie wiem. Raczej na takim dystansie ciężko jest popełnić ich wiele . Może jedynym, nie tyle błędem ale złym pomysłem był start w zawodach gdzie temperatura w cieniu wynosiła 35″ a w lesie gdzie większość trasy przebiegała był „piekarnik”.
Pisałem o „dosłownych przygodach”, także skończyło się tak ,że na jakimś 3 km z zasłabłem na jakieś 2 minuty [patrząc ile w miejscu siedziałem na Endomondo]. Do dzisiaj nie wiem czy to było związane z temperaturą czy moją chorobą? A może jedno i drugie? Sam tego nie wiem i nie ma co się nad tym zastanawiać bo tego nic nie zmieni.
Kontynuując temat biegu to oczywiście gdy już załapałem „kontakt ze światem” wstałem i dobiegłem pozostały dystans do mety, ledwo żywy ale jednak cały.
Z medalu się nie cieszyłem, bo akurat organizator nie zadbał o taką pamiatkę z zawodów, co jest trochę dziwne ale akurat wtedy zdrowie było ważniejsze. Na szczęście taki incydent nie powtórzył się już więcej i liczę na to, że tak się nie stanie.
4.) 18.07.2015 Bieg Przełajowy „Noc Nenufarów” Lubrza
Bieg z serii” całkowicie na siłę „który mnie wyeliminował z miesiąca treningu . Inni biegli to dlaczego ja mam nie startować ? Spodobały mi się częste starty i miałem ochotę je kontynuować, niestety nogi nie wytrzymały. Kilka dni przed zawodami bolało mnie śródstopie, więc postanowiłem sobie coś udowodnić. Zasadnicze pytanie co udowodnić, do dziś nie wiem. Jedyne co mi na myśl przychodzi to Własną głupotę. Wpadłem na jak wtedy mi się wydawało na genialny pomysł – spryskanie sobie stopy takim „chłodzącym” sprayem -magia internetu ( jak się później okazało działało na 2 minuty ). Po pierwszym kilometrze biegu miałem już dosyć, ale jak osioł biegłem dalej. Całą drogę gorąco było jak w piekle, noga bolała jak cholera, a ja chciałem przeklinałem swoja głupotę.
Metę minąłem jednocześnie ze znajomą. Czasu swojego nie pamiętam, bo mi się wyłączyło Endomondo . Raczej nie było by się czym szczycić.
Medal nie był jakiś cudny ponieważ okazał się „gotowcem z sklepu ” z naklejką ale jednak był.Własne cierpienie sprawiło, że czegoś mi zabrakło w Niesulicach.
5.) 30.08.2015 Mistrzowska Dycha Poznań
Ostatni bieg opisany w pierwszej części serii. Start rozpoczynający jesienny „maraton” startów które opiszę
w kolejnej części.
Zawody w Poznaniu były bardzo spontanicznym pomysłem. Kupiłem sobie wtedy zegarek z GPS. (Garmina) Przypadkowo zobaczyłem gdzieś wydarzenie na Facebooku, zapisałem się wraz z znajomą i pojechaliśmy tam pociągiem. Trzeba było przecież przetestować nową zabaweczkę.
Niby wszystko zapowiadało się dobrze do czasu, aż się nie pojawiliśmy pod INEA STADION. Mistrzowska Dycha 2015 to chyba najgorzej zorganizowany bieg w jakim brałem udział. Pierwszą z głupot popełnionych przez organizatora była jedna toaleta typu toi-toi na 600 zawodnikow ? Żenada. Kolejną to dawanie lepiącej się do rąk drożdżówki w pakiecie startowym. Nie lepiej dać po biegu ? Nie miałem pomysłu co z nią zrobić z resztą wtedy w tym upale nikt nie miał. Jedzenie jej przed biegiem by było bezsensowne . Wielki dylemat mieć kolkę, czy się jakoś tego pozbyć ? Troche było żal wyrzucić jedzenie ale cóż… Cały pomysł zakończył się pełnym śmietnikiem wywalonych drożdżówek przez zawodników[STRASZNIE PRZYKRY WIDOK] Może w 2016 nie było tego problemu (nie wiem nie biegłem).
Trasa była nawet fajna pomimo upału 38″. Wydaje mi się że większych błędów nie popełniłem, nawet bieg z plecakiem nie był głupim pomysłem ponieważ po pierwszym okrążeniu organizatorowi zabrakło wody, a po minięciu mety w ogóle zaczął się przysłowiowy „Sajgon„. Każdy zmęczony, przegrzany a wody brak. Dobrze, że nikt mi nie zabrał butelki z pakietu startowego którą zostawiłem w krzakach .Jedyne co było udane to medal ( cześć gwiazdy z 5 biegów w lidze wielkopolskiej ).
Dalsza część rozpoczynająca się od zawziętej jesieni i w kolejnej części.
_________________________________________________________________
“Bieganie dało mi odwagę by zaczynać, determinację aby wciąż próbować i duszę dziecka, aby mieć z tego wszystkiego zabawę po drodze. Biegaj często i biegaj daleko, ale nigdy nie „zabiegaj” swojej radości z uprawiania tego sportu.”
Julie Isphording