To już ostatnia część wspomnień z początku mojego biegania. Ostatni wpis zakończyłem na biegu w Otuszu. Teraz czas przejść dalej. Pozostały już tylko 3 starty, z których postaram się zdać moją prywatną relacje, inaczej mówiąc nieobiektywne wspomnienie :-).
1.) Amber Expo Półmaraton Gdańsk 26.10.2015
[modula id=”4333″]
Dlaczego akurat Gdańsk ? Odpowiedź jest prosta, chęć odwiedzenia rodziny koło Trójmiasta i osobisty sentyment do Gdańska. Kolejny atak na półmaratoński dystans, nadzieja na złamanie życiówki. Oczywiste było, że jeśli nie spotka mnie na trasie jakaś niespodzianka, to nie będę miał dużych problemów z jej pobiciem, ponieważ pagórkowata trasa Zielonogórska a płaska jak stół trasa Amber Expo to zupełnie inne bajki.
W okolice Gdańska wybrałem się już w piątek, przyjechałem pociągiem ( strasznie nudno jechać 400 km, ale mimo wszystko taki transport najbardziej mi odpowiada). Spowodowane było to również troszkę tym, że trzeba było odebrać dzień przed biegiem tzn. w sobotę pakiet startowy.Skoro miałem pisać o biegu wiec przejdźmy już do niedzieli. Start standardowo z rana godzina 9:00, dosyć chłodno, brak wiatru i deszczu, czyli optymalna pogoda na bicie życiówek. Jedynym ryzykiem jakie mogło mnie spotkać był bieg w całkowicie niesprawdzonych butach startowych, bo wcześniejsze mi się rozpadły, a nowe dostałem dopiero na ostatnią chwilę. Dlatego bieg mógł się skończyć ranami i obtarciami na nogach. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Biegło mi się wyjątkowo dobrze, można by powiedzieć „neutralnie” mimo, że starałem się biec szybko nie czułem zmęczenia.
Może spowodowane było to chłodem i systematycznym nawadnianiem. Gdy wbiegłem na dywan w hali targów Amber Expo w Gdańsku, gdzie znajdowała się meta po minięciu bramki końcowej okazało się, że rekord życiowy złamałem o 7 minut -więc chyba nie było najgorzej. Pomyślałem, że doznaję pełni szczęścia – niestety radość była przedwczesna. Kiedy otrzymałem „medal” (bo jedynie w cudzysłowie tak można go nazwać) to zgłupiałem. Medal kompletna porażka- kawałek płaskiej blaszki dziwnie wygiętej, z herbem miasta, bez napisów ani daty.Podejrzewałem z początku, że to jakiś odpadek z pobliskiej stoczni….
Mimo tego i tak wspomnienia z biegu mam bardzo pozytywne..
2.) III Wolsztyński Bieg Niepodległości – 11.11.2015
Bieg w Wolsztynie był na dystansie 11 km . Start następował o 11:11- takie nawiązanie do 11 listopada (nawet fajny pomysł). Trasa przebiegała leśnymi dróżkami wokół jeziora Wolsztyńskiego .
Biegłem pomimo kontuzji stopy, na lekach przeciwbólowych ( co nie zmienia faktu, że bolało jak cholera) .Miałem już od dawna zapłacone wpisowe i nie chciałem by przepadła kasa, a dodatkowo bardzo spodobał mi się medal.Trochę ryzykowałem tym startem, ale w tamtej chwili nie planowałem już kolejnych biegów.Podjąłem więc decyzję, że mogę zaryzykować. Na szczęście dobrze się to wszystko skończyło- dobiegłem cały, co prawda obolały, ale bez większych problemów. Nietypowe i nie bardzo szczęśliwe, było użycie zamiast typowego chipa stosowanego na innych biegach, skanera kodów kreskowych na plakietkach startowych. Powodowało to wstrzymanie czasu biegu i było całkowicie niesprawiedliwe wobec ludzi startujących na samym końcu. Lecz biorąc pod uwagę, że to bieg typowo okolicznościowy, można na ten fakt przymknąć oko. Atmosfera pozytywna, nagród niestety żadnych nie wylosowałem. Widocznie mam pecha, albo jeszcze nie wyprodukowali mojego szczęśliwego losu. 🙂
3.) I Charytatywny Bieg dobrych Mikołajów 06.12.2015
Kolejny spontaniczny, wymyślony kilka dni przed startem wyjazd, który był zakończeniem mojego pierwszego sezonu biegowego. Bieg organizowany koło Zielonej Góry w parku linowym w Ochli, po leśnych ścieżkach . Trasa zgodnie z zapowiedzią organizatora powinna mieć 10 km, ale z powodu pomyłki związanej z złym oznaczeniem trasy wyszło ponad 11 km. Od połowy biegłem z bólem kolana, bo podczas podbiegu coś mi się naderwało.Prawdopodobnie było to spowodowane przetrenowaniem. Bieg ukończyłem, ale nie osiągnąłem jakiegoś godnego uwagi czasu (52 min). Wygrało bolące kolano, które nie dało mi zakończyć sezonu w glorii chwały. Walczyłem jedynie z bólem, by nie zejść z trasy. Na koniec biegu wszyscy dostali pamiątkowe medale z rysunkiem świętego Mikołaja i poczucie, że dzięki startowi , pomogliśmy ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji.
Na tym zakończę wspominki z poprzednich biegów. Opisałem na blogu wszystkie moje biegi w jakich brałem udział w obu sezonach.