Od ponad 2 tygodni mam zapalenie tęczówki w oku ( tak, jest taka choroba, sam o tym nie wiedziałem ) i świat przez to wcale nie stał się tęczowo kolorowy- bo musiałem zawiesić bieganie i przygotowania do GoToHell 2017.
Były momenty kiedy nie biegałem nawet przez dwa tygodnie, ale wtedy wynikało to z mojego osobistego wyboru – trochę z lenistwa, a trochę z braku czasu czy kiepskiej pogody. Jednak tych okresów nie da się porównać- beztroskie lenistwo, a wymuszona przerwa, gdy nogi same chcą biegać a się im nie pozwala, to zupełnie inna bajka. Najgorsze jest to, że tak naprawdę nie wiem kiedy będę w stanie wznowić treningi ( taki dołek, dołek, dołek…).
Nie mogę biegać, więc robię to co nie męczy tak organizmu – czyli rozciąganie. Niestety ciągłe powtarzanie tych samych ćwiczeń jest dla mnie lekko nudnawe… Mam nadzieje, że w końcu powrócę do pełnej sprawności fizycznej – mawiają, że wiara czyni cuda. Zobaczymy czy w tym przypadku też to się sprawdzi. Póki co wspomagam się żartami o starcie na III PZU Gdańsk Maraton głosząc, że muszę dać Kenijczykom wygrać ponieważ jestem na lekach sterydowych i mogliby mnie zdyskwalifikować – chociaż i tak wiem, że moje sterydy wspierają jedynie oczy. : )
Pierwszy raz w mojej „karierze biegowej„ ( amatorskiej, ale zawsze coś) musiałem zrezygnować ze startu. Całkowicie odpuścić start i sprzedać pakiet. Kolejny raz Żagań przyniósł mi pecha – rok temu pomimo antybiotyków i niedoleczonego zapalenia oskrzeli i tak nie odpuściłem.Jednak teraz mam dużo większy problem. Z tego co wiem okiem się nie biega, ale wolę nie sprawdzać czy będzie tak różowo, kiedy jako ociemniały zawodnik nie będę na trasie widział żadnych przeszkód ? Dlatego zanim powrócę do treningów muszę całkowicie wyzdrowieć. – tu też „Wiara czyni cuda” hahah