Jakoś niespodziewanie minął już ponad tydzień od biegu Wings for Life World Run 2021, który dla mnie jest czymś wyjątkowym więc poczułem ,że chciałbym o nim coś napisać.
Są dni, w których świat potrafi być jednością. Wings for Life World Run – charytatywny globalny bieg, wyjątkowy w swoim rodzaju, z którego wszystkie środki zostają przeznaczone na badanie nad metodą leczenia przerwanego rdzenia kręgowego. Trzeci mój start w tej imprezie, wiec kolejny raz nie będę opisywać zasad biegu, bo pomimo tego, że w tym roku był bieg z aplikacją, to zasady się nie zmieniły. Kapitan Wąs jak zawsze był bezlitosny. Jedyna różnica, że trzeba było uciekać przed wirtualnym samochodem. Jednak plusem biegu z aplikacją było to, że samemu można było sobie wybrać trasę biegu. Minusem był brak medalu, tylko wirtualny – ale od czego jest amazon.pl 🙂
Postanowiłem biegać w koło jeziora Koźlarskiego po ścieżce rowerowej ( okrążenia po 1 km ). Płaski beton wydawał się dobrym rozwiązaniem. Kiedy robiłem plany było chłodno i wszystko wskazywało na to, że trasa będzie w miarę pusta. Wszystko byłoby super gdyby nie zmiana pogody 🙂 – 32 stopnie na słońcu, pierwszy gorący dzień tej wiosny – ale wszystko po kolei.
Plan był następujący, nie dać się prześcignąć samochodowi przed 25 km i trzymać tempo 4:50- co dałoby 31 km oraz biec na tętnie 165. Niestety słonce tak paliło, że jedyne co byłem w stanie utrzymać to pion i tempo, ale na pulsie 180-190 🙂
Nie mogę powiedzieć, że nie widziałem samochodu pościgowego, niestety po wirtualnym Porsche – Taycan 4 Cross Turismo śladu nie było, ale jeździła policja i kasowała za brak maseczki, więc od biedy srebrno – niebieska KIA mogła być takim lokalnym zamiennikiem Porsche : ).W pewnej chwili zrobiliśmy wspólną pętelkę w koło jeziora (jakby co nie dałem się przegonić 🙂 ) .
Robiło się tłoczno, wiec zmieniłem kierunek biegu po 10 km. Zauważyłem, że wszyscy jadą rowerami zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, wiec stwierdziłem ,że bezpieczniej widzieć je kiedy nadjeżdżają z przodu.
Niestety efektem tego był bieg pod wiatr, ale w myśl, że co mnie nie zabije to mnie wzmocni biegłem dalej. Pomimo, że zwolniłem, puls wcale nie spadł, zaczynało być problematycznie…
Pozdrawiam również wszystkich tych, którzy połakomili się na moje wody rozmieszczone przy trasie i przez których biegałem o suchym pysku. Nie brakowało mi siły i mocy w nogach. Wiedziałem, że jestem w stanie wrócić do tempa 4:50 ponownie zmieniając kierunek biegu. Niestety wiązałoby się to z dużym przemęczeniem, a przecież w głowie wyświetlał mi się komunikat o tym, że 28 maja biegnę moją 163 kilometrową imprezę sezonu i lepiej nie szaleć.
Dlatego pomimo tego, że samochód pościgowy był 2 km za mną i wiedziałem, że trzymając tempo 4:50min/km złamałbym barierę 30 km ( jeżeli Garmin dobrze liczy), odśpiewałem piosenkę Perfektu „Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejsć...” i nagrywając filmik na Facebooku zatrzymałem się po 25 km i postanowiłem dać się przegonić 🙂 – nie uważam tego za poddanie się ponieważ bawiłem się bardzo dobrze i wykrzesałem z siebie ile tylko się dało bez negatywnych konsekwencji dla moich dalszych planów biegowych.
Liczyłem, że uda mi się dopingować trenera i zobaczyć jego nazwisko w TVN, ale jego też niestety słonce nie oszczędzało i odpadł na 38 km- tak jak mówiłem wirtualny czy nie, ale Adam Małysz jest bezlitosny( Kapitan Wąs – jak ktoś nie wiedział o kim wcześniej mowa ). To co mnie w tej imprezie zawsze najbardziej fascynuje to poczucie, że ludzie którzy się na co dzień nie znają w obliczu ważnych spraw potrafią się zjednoczyć, a wtedy stanowią ogromną siłę, która może naprawdę wiele zdziałać.
DLA CIEKAWYCH WPIS Z IMPREZY Z 2017, TRZEBA KLIKNĄC OBRAZEK >>>>