Bieganie, rodzina, praca, blog więc doba staje się za krótka…, zawsze trzeba coś poświecić…, dziś akurat padło na trening. Tak czy inaczej zazwyczaj zdarza się ze kończę je dopiero po 1 w nocy co trochę zmniejsza urozmaicenie tras. Bieganie o takiej porze po lesie w razie jakiegoś wypadku nie jest zbyt mądre. Niezależnie czy trenuje w mieście, albo w terenie wokół ciągle pusto, ani żywej duszy (nie licząc taksówek i busa policyjnego) .
Czy przez niedosypianie i za mały kilometraż uda mi się przygotować tak by nie dać ciała ?
Kilka dni temu postanowiłem zobaczyć ile dam rade przebiec, niestety skończyło się to rozwalonym palcem na nodze 🙂 Chociaż nie muszę się martwic że mi zejdzie paznokieć na Nowych Granicach.
Organizatorzy GWiNTA, gdzie planuje atakować sto mil ( 161 km ) ciągle przekładają termin rozpoczęcia rejestracji na „wkrótce”, a przecież od tego czy uda mi się zapisać zależy jak się potoczy cały sezon 2019. Jeśli się uda zaistnieć na liście startowej porażki z tamtego sezonu, to w lutym te 103 km , wiem że głupio to brzmi, ale wezmę jako trening przygotowujący do stu mil.
Puki co trenuje i biegam kiedy tylko mogę.
Ubzdurałem sobie co najmniej 400 km miesięcznie w sezonie 2019 i liderowanie w klasyfikacji endomondo i na razie jako tako mi to wychodzi, tylko ciągły zimny deszcz bardzo zniechęca do biegania.
[endomondowp user=”1234567″ challenge_id=”39156624″ type=”challenge” ]
Nie ma wyjścia kilometry same się nie zrobią a na bycie ultrasem trzeba sobie zapracować, trzeba podnieść tyłek do góry i w trasę :).