Dzisiaj kolejny z spontanicznych wpisów.
Ciekawy jestem w jaki sposób można nabić, aż tyle odsłon w 24 godziny od publikacji ?! Szok! Normalnie masakra jakaś – ja jestem tylko zwykłym chłopakiem, a nie jakimś wielce znanym blogerem . Dlatego z okazji przebicia 1000 wyświetleń postanowiłem uchylić rąbka prywaty.
[modula id=”4335″]
W pierwszym moim wpisie na blogu, bodajże z początku czerwca, w skrócie napisałem o sobie kilka słów. Na wielkim spontanie, niesiony poczuciem radości wywołanym 1000 odsłon, postanowiłem jednak rozwinąć ten temat. Jak to moje bieganie się zaczęło ? Co mnie do tego nakłoniło/zmotywowało ? Wielokrotnie od znajomych słyszę te teksty. A jeśli mówię to im, to mogę też powiedzieć czytelnikom bloga. Długo czekałem z tym tematem, lecz nadszedł już chyba czas, aby się z nim zmierzyć.
Zacznę najlepiej od początku, Cała chęć zrobienia czegoś ze swoim życiem zakiełkowała kilka lat temu, a dokładnie – po wywołaniu wakacyjnych fotek z nad morza, gdy na plaży zobaczyłem jakiegoś kościotrupa (o mnie mowa ), uznałem, że czas z tym coś zrobić. Skończyło się oczywiście tylko na rozmyślaniu, czego to ja nie będę robił, aby wyglądać jak człowiek. I co zrobiłem ? Praktycznie nic. Była jedynie krótka próba chodzenia na basen, ale i tak kończyło się na moczeniu ” tyłka” w jacuzzi . Może trochę z lenistwa, a może z braku czasu – wolałem go spędzać z kimś innym. Trochę też było we mnie braku wiary w siebie, że sam z siebie coś mogę osiągnąć [moja wieloletnia choroba w dzieciństwie nie budowała we mnie poczucia siły]. Żałosne tłumaczenie, ale patrząc w perspektywy czasu, wtedy tak było . Cały czas tylko planowałem coś robić i w końcu odpuszczałem. Widocznie potrzebowałem jakiegoś większego kopniaka w „dupę„.
Tak, tak, dokładnie 3 dni po „postanowieniu noworocznym” tak się stało. Był to naprawdę porządny kopniak – Rozstanie po 5 latach z dziewczyną. Nie powiem, że nie bolało- ponieważ bolało jak cholera. Postanowiłem więc poszukać w internecie, co zrobić by sobie ulżyć w „cierpieniu” ?! – podobno „wujek Google” potrafi na wszystkie pytania odpowiedzieć więc niech coś zaradzi.
Jedną z najczęściej poruszanych opcji były książki- trochę mi to ” nie podchodziło” bo jakoś nie lubię czytać.
Kolejną- sport i życie na zasadzie ” Gdy Ci smutno gdy Ci źle, idź na siłkę skatuj się„.Kolejny niewypał , gdzie ja i siłownia, taki „chudzielec” co nigdy nie miał nic wspólnego ze sportem (przecież to wstyd). Z drugiej strony w końcu natrafiła się okazja, by coś ze sobą zrobić i nabrać trochę masy.Postanowiłem zaryzykować, ponieważ każda inna opcja była coraz gorsza, a depresja zaczęła mi deptać po piętach .
Zakupiłem karnet miesięczny, odżywki (takie „pasze” w puszkach- lepiej nie wiedzieć z czego) i postanowiłem się trochę „napakować„.Chodziłem na siłownie i tam biegałem. Po trzech miesiącach moje kości przestały tak bardzo straszyć. Znajoma zwróciła mi uwagę, że po co płacę za karnet, skoro i tak przez cały czas biegam ? Jeżeli próbuję zrobić masę mięśniową, to po jaką cholerę ją spalam ” robiąc” kilometry na gumowej bieżni ? Trochę było w tym racji…
Postanowiłem ponownie zasięgnąć wiedzy „wujka Google” aby jeszcze raz coś poradził. Czytałem czytałem… i nic to dało. Olśnienie przyszło niespodziewanie tego samego dnia wieczorem, podczas oglądania filmu „Chłopaki nie płaczą„. Tak, tak , oświecił mnie nikt inny niż ” Laska” – „chłopak z polski”
On był moim wybawcą i jego słowa idealnie dopasowane (spełniałem akurat wszystkie warunki z filmiku poniżej ) do mojego dylematu:
„Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. Co lubisz robić? A potem zacznij to robić.” – a co lubię robić ?? hmmm….
Padło wtedy takie pytanie, – albo bieganie, albo siłownia i wiecie co ? Odpowiedź na to nad czym się zastanawiałem przez tyle czasu nasunęła się wtedy automatycznie sama! Oczywiście jak widać padło ma bieganie – nie żałuję tej decyzji, bardzo się dzięki niej zmieniłem .
Początkowo nie szło mi najlepiej, ponieważ chciałem za szybko robić duże dystanse. Codziennie biegałem , pokonywałem wiele kilometrów i kończyło się to opuchniętymi stawami skokowymi i leczeniem przez 2 tyg – i tak w kółko.
Powód, dla którego postanowiłem zacząć startować w zawodach ?Chyba chęć zrobienia czegoś więcej, udowodnienia sobie, że jestem do czegoś zdolny i w pewnym sensie robienia czegoś, o czym niektórzy ludzie, którzy mi wmawiali jakim jestem „mięczakiem” póki co mogą jedynie pomarzyć.
Tak własnie to wszystko się zaczęło. Jestem kim jestem i tego nie żałuję..Dlaczego zacząłem pisać bloga i kto mnie do tego zmotywował ? To tematy na osobne wpisy – które z pewnością poruszę.
Jeśli natomiast chodzi o fakt, czy przeszkadza mi bycie singlem, to odpowiem, że zależy pod jakim kątem na to patrzeć i dla kogo miałbym zmienić ten status -ale to też temat na osobny wpis.
Wszystko jest możliwe. Niemożliwe wymaga po prostu więcej czasu.