Ciągle brakuje czasu na opublikowanie kolejnego wpisu… Życie pędzi jak szalone a pracować i w miarę systematycznie trenować trzeba. Dodatkowo nadal męczą mnie problemy ze zdrowiem.Zapalenie żołądka wiąż doskwiera a ciągła kontynuacja wymiany leków które brałem ponad 10 lat powoduje, ze czuje się jak naćpany. Dopiero co biegłem noworoczny bieg, a tu już w najbliższą sobotę (29.02.2020) startuje VI edycja Ultramaratonu Nowe Granice. W tym roku na całkowicie innej trasie z powodu zakazu wstępu do lasu wywołanego przez ASF ( Afrykanski Pomór Świń) Póki co postaram się wyjaśnić co to tytułowe W69 i ASF- bo z tego co wywnioskowałem z Facebooka organizatorów, nie jest to skrót od choroby African swine fever.
Jeżeli mowa o W69 6/9 to rozwiązanie pierwszego członu okazało się banalne.Każdy mieszkaniec Zielonej Góry to wiedział, a ja Świebodzinianin nie wiedziałem… Wystarczyło jednak wpisać w Google W69 i wyskoczył stadion. – mam na szczęście wytłumaczenie mojej niewiedzy 🙂 – nie jestem tubylcem. Wcześniej obstawiałem, że W69 to jest powiązane z adresem miejsca startu tzn ul Wrocławska 69. Idąc dalej tym tropem wyczytałem, że nazwa Stadionu wywodzi się od skrótu ulicy (chyba dlatego aby po pijaku było prościej taksówkarzowi wytłumaczyć ;)) więc chyba rozwikłałem zagadkę od innej strony 🙂
Za to ASF w nazwie było zagwozdka… Wydawało mi się to oczywiste – skrót od choroby. African swine fever. Jednak drugiego stycznia na Facebooku Ultramaratonu Nowe Granice napisali, że nazwa nie jest zupełnie ze świniami związana.
Ponad tydzień później pojawił się post : “ Rozpoczynamy zapisy na VI ASF Ultramaraton Zielonogórski Nowe Granice – Alternatywna Strona Falubazu” – więc zagadka została rozwiązana ( Osobiście uważam że lepiej by było ASF- Ar
Arena Stelmet Falubazu, ale organizator ma prawo wybierać nazwę biegu )
O W69 napisałem – ale czym jest to 6/9 ? Co do szóstki to raczej mam pewność, że to maksymalny czas biegu, a co do 9 to myślę, że – pętle po 900 m . Są inne dystanse (Piwna Mila, Wejście na K2 itd), ale o nich nie będę pisał, chętni doszukują się informacji w regulaminie.
Zasady są bardzo podobne jak w biegu, podczas którego założyłem i zacząłem pisać bloga, więc mam świadomość ,że może się dużo wydarzyć. Biegnie się przez 6 godzin i sumuje kto ile przebiegnie okrążeń .
W wersji minimum wystarczy wystartować, zrobić 900 m- i już można powiedzieć że się ukończyło bieg 🙂 ( jednak ta opcja pociąga za sobą poważne cierpienia z niedosytu adrenaliny).Szkoda tylko, że nie mogę szaleć z tempem w sobotę, bo oględnie mówiąc chwilowo nie przypominam okazu zdrowia.Właściwie to mój start trochę będzie wyglądał jak walka nieposkromionego, walecznego ducha z nieusłuchanym opornym ciałem- takie prywatne osobiste zawody ducha z materią :-). Mam świadomość,że sam sobie wmawiam, że jest ok. i zaciskam zęby, niż faktycznie się nadaję do biegania- ale marzenia rządzą światem i nikt mi nie zabroni się z nimi pościągać. Myślę,że wszystko co wybiegam powyżej 55 km będzie sukcesem.
Z tego co widziałem na liście startowej, biegnie sporo znajomych z poprzednich edycji więc będzie się działo :-).Szkoda tylko, że nie ma w tym roku możliwości zrobienia 100 km i skończy się maksymalnie na dystansie przepaku w Stożnym, ale co by nie mówić wszystko ponad dystans 42 195 km jest ultramaratonem -więc ucieszy.
Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że 98 procent mojego biegania nie ma w sobie nic pięknego: 2 procent radości, 98 procent poświęcenia. To przykre proporcje. Trzeba biec przez las w trzaskającym mrozie albo w żarze lejącym się z nieba i nabijać kolejne kilometry.
Rob de Castella, sławny australijski długodystansowiec”